Mieczysław Bieniek czyli - Hajer

Mieczysław Bieniek czyli „Hajer”  to emerytowany górnik z katowickiej dzielnicy „Nikiszowiec”. W 2000 r., po 27 latach pracy, uległ ciężkiemu wypadkowi, w wyniku którego stracił wzrok w jednym oku. Uniemożliwiło mu to powrót do kopalni. W ramach swoistej terapii postanowił więc wyruszyć w świat. Do tej pory odwiedził sto cztery kraje na czterech kontynentach.

Odwiedził Pan sporo krajów ?

Podróżuję od  dwunastu  lat jak do tej pory odwiedziłem 104 kraje. Choć ostatnio ktoś zwrócił   mi uwagę, że jeden z krajów, który odwiedziłem nie jest krajem uznawanym  a mianowicie jest to  Nadnieszczańska Republika. Można się z tym zgodzić lub nie, ale mają swojego prezydenta, mają swoje godło, własną walutę, flagę. Co prawda stacjonuje tam Rosyjski 7 Pułk Powietrzno-desantowy, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Miałem tam okazje posłuchać rosyjskiej wersji o naszym stanie wojennym z ust pułkownika, który szykował się na Warszawę.

Może Pan nam uchylić rąbka tajemnicy wersji, którą przedstawił pułkownik. Bardzo odbiega od oficjalnej przedstawianej w mediach ?

Żadna tajemnica, po prostu pod Kiszyniowem wybudowano dosłownie makiety 2 lotnisk Warszawy i Gdańska, na których Rosjanie ćwiczyli na wypadek wkroczenia armii rosyjskiej do Polski. Poza tym, z tego co mówił pułkownik to na samo wkroczenie na nasze terytorium bardziej naciskała Deutsche Demokratische Republik. No, ale nic z tego im nie wyszło więc teraz możemy tylko zastanawiać co by było gdyby.

Pana książki zbierają same pochlebne recenzje. Proszę powiedzieć jaki jest przepis na tak poczytne książki ? 

Zacznijmy od tego, że ja nigdy bym nie pomyślał, że będę pisał książki. Owszem czasem zdarzyło mi się coś napisać, ale raczej to było dla kopalni Wieczorek. W pierwszej książce starałem się pokazać siebie samego. Znajomi zarzucali mi, że się za bardzo otworzyłem, może mieli trochę racji, ale było to spowodowane tym, że myślałem iż będzie to moja jedyna publikacja i żadnej książki już nie uda mi się napisać. Okazuje się, że jest wielkie zapotrzebowanie na takie książki i cały nakład Hajerka poszedł jak świeże bułeczki. A sam proces twórczy wygląda następująco.

Każdy rozdział mojej książki znajduje się w innym pomieszczeniu, gdyż  i tu muszę się przyznać do jednej z moich wad, jestem bałaganiarzem. Jeden rozdział leży w pokoju, drugi w kuchni trzeci jeszcze gdzie indziej. Po skończeniu rozdziałów zbieram je razem i czytam jak uznaje, że to co przelałem na papier jest fajne, śmieszne i po prostu mi się podoba to zostaje, jeśli uważam inaczej zmieniam teks i już. Ot cały proces twórczy, który powoduje, że moje książki się podobają  ludziom. Przy pisaniu książek nigdy nie posiłkuje się Internetem, nie szukam informacji o miejscu, w którym byłem, bo to nie ma żadnego sensu. 

Lepiej jest opowiedzieć historie, która działa się w lalibelli czy w  innym miejscu, opisać ludzi których spotkałem niż pisać np. w  Lalibeli żył Król Maciuś Pierwszy  żyło mu się świetnie do momenty kiedy na tron został wybrany  inny Król. Sam przyznasz że to bez sensu.

Podróżując samotnie po Afryce nie obawiał się Pan o swoje bezpieczeństwo ?

Wychodząc z domu, wyjeżdżając do jakiegokolwiek kraju zakładam z góry, że na pewno nic złego mi się nie stanie, no bo któż mi może krzywdę zrobić, dlaczego i po co. Do  Doliny Omo szedłem 1,5 miesiąca, mniej więcej po tygodniu wędrówki podchodziły do mnie osiołki i kopały mnie, a to z lewej a to z prawej nóżki. Taka reakcja była do przewidzenia, bo pachniałem lepiej od tych osłów. Nikt się mnie nie czepiał, widziałem mnóstwo ludzi z bronią i mimo to czułem się bezpiecznie.

Pewnie, że czasem zdarzają się ataki, ale to nie jest tak, że akurat ten rejon jest niebezpieczny, wszędzie żyją ludzie i ludziska. Mnie się tak wydaje, że ci wojownicy jeśli mają kałachy, łuki itd. to służą im one bardziej do samoobrony. Chcą przez to pokazać zobaczcie jaki jestem silny, jestem mężczyzną, potrafię obronić swoją rodzinę. U nas mężczyzna jeśli chce się  pokazać, kupuje np. BMW nowej generacji i każdy patrzy i mówi o ten to jest gość, temu się powodzi.  I tam jest na takiej samej zasadzie jeśli w Afryce kobieta widzi, że mężczyzna ma broń to jest to prosty przekaz. Zdarzają się wojownicy  i to nie jest żart z bazukami. Ci to maja niesamowite branie u kobiet, ale we wioskach nie każdy posiada kałasznikowa czy bazukę, dalej można spotkać łuki, dzidy, strzały i tym podobne wynalazki.

Czy są rzeczy bez których nie wyrusza Pan w podróż, taki niezbędnik podróżnika ?

To wszystko zależy gdzie się jedzie, każde miejsce jest inne i należy zabrać ze sobą coś innego. Czasem jest tak, że trzeba ze sobą zabrać Koran w języku polskim przydaje się szczególnie w krajach muzułmańskich. Choć na tą wyprawę nie zabrałem Koranu, zabrałem pocztówki z mojego miasta Katowic. Pokazanie lub danie takiej wizytówki  zbliża ludzi, pokazuje im gdzie mieszkam, czym się zajmowałem.

Podróżująć po świecie zapewne widział Pan sporo ciekawych miejsc. Do którego z nich chętnie by Pan powrócił ?

Dla mnie nie ma takiego miejsca, o którym można powiedzieć najpiękniejsze. Widziałem tyle wspaniałych miejsc, że trudno wybrać to jedno. Jedno z takich miejsc jest na pograniczu Birmy, Chin i  Indii (jest to część Indyjska), kończą się tu Himalaje, zaczyna się tropik birmański. Zapraszam do przeczytania mojej książki z Hajerem do Indii gdzie opisuję znajdujące się tam wioski, kobiety, które noszą kamienie w nosach. Tam co dziesięć km jest zupełnie inna wioska, z innym językiem z innym dialektem i to wszystko sprawia takie wrażenie, że człowiek czuje się tam jak w baśni braci Grim.  

Korzysta Pan czasem  z ofert biur podróży ?

Raczej nie, preferuje inne formy zwiedzania. Biura podróży oferują wyjazdy powiedzmy dwu -tygodniowe i kosztowne. Ktoś kto ma dużo pieniędzy, powiedzmy 20 tyś zł może polecieć sobie do Etiopii, ale takie osoby mają kasę, a nie mają czasu. U mnie jest odwrotnie, nie mam kasy, ale mam dużo wolnego czasu, więc mogę sobie pozwolić na poznawanie tego świata, ale w inny mniej konwencjonalny sposób. Prosty przykład, kto by poszedł piechotą przez Afrykę i poświęcił na to półtora miesiąca.

Robię zdjęcia spotykam wspaniałych ludzi. Ale aparat fotograficzny to tylko dodatek, mam niesamowitą pamięć do miejsc, które odwiedziłem. Może nie zawsze pamiętam imię czy nazwisko spotkanej osoby, ale miejsce w którym byłem mogę opisać z pamięci ze szczegółami.

Czy gdyby nie wypadek w kopalni, który uniemożliwił Panu powrót do pracy zdecydowałby się Pan na podróżowanie po świecie ?

Na 100 % nie, wszyscy moi koledzy, którzy przepracowali powiedzmy 25 lat w kopalni i poszli na emerytury, to mieli może z sześć miesięcy przerwy po tym okresie zwinęli żagle i dalej pracują w kopalni. Najwięcej górników zatrudniło się w  Czechach. Podobnie byłoby ze mną, ja byłem górnikiem pasjonatem, dla mnie praca na kopalni była wszystkim.

Zakłada Pan z góry, że na pewno nic złego mi się nie stanie cyt. „ no bo któż mi może krzywdę zrobić dlaczego i po co”, ale było jedno takie miejsce, w którym te założenia można było poddać w wątpliwość ?

Tak w Ameryce Południowej napadli mnie i chcieli kasy, dałem im kartę kredytową , ale to im nie wystarczyło. Skopali mnie dość mocno i zabrali mi wszystkie waryńskie stuzłotówki, które miałem.   Natomiast świerczewskie zostawiłem sobie w hotelu i dobrze zrobiłem, bo i one pomogły jak to się mówi tyłek uratować. Ale to nie jest tak, że podróżowanie jest niebezpieczne wręcz przeciwnie choć zawsze jest ryzyko, że spotka się na drodze jakiegoś idiotę, tak bozia stworzyła ten świat. 

W ostatnią pańską podróż wybrał się Pan rowerem ?

Rower stał się moją pasją, dopiero trzeci sezon, gdy lekarze wykryli u mnie pylice płuc. Po miesiącu leżenia w szpitalu zacząłem wyglądać jak pączek. Faszerowali mnie lekami i to wszystko, dlatego poszedłem do lekarza prowadzącego, powiedziałem, że ja się stąd wypisuję, wole umrzeć w drodze na rowerze niż na szpitalu. Kiedy zostałem wypisany do domu poszedłem kupić sobie rower, był piękny niestety nie było mi dane go wypróbować, bo ukradli mi go po pierwszym dniu. Tak więc nabyłem drugi na szczęście nie podzielił losu pierwszego i jeżdżę nim do dziś.

Podczas tej wyprawy niestety dwa razy wylądowałem w szpitalu w Azerbejdżanie i Gruzji, ponieważ zostałem potrącony przez samochody, ale więcej o tej wyprawie może w innym wywiadzie, bo to temat rzeka. Jako ciekawostkę tylko powiem, że podczas tej sześciomiesięcznej wyprawy wydałem tylko 100 euro z tego 60 euro na piwo.

A kierowca, który mnie potrącił był pod wpływem alkoholu, gdy wysiadł z auta zaczął mnie przepraszać, mówił że dlatego jest pijany, że na trzeźwo nie umie jeździć. Jak widać pod wpływem też nie umie, aż strach pomyśleć, że tak osoba w ogóle się porusza po drogach.

Dokąd teraz ?

Chciałbym pojechać na to pogranicze indyjsko-birmańskie, tam jest zero turystów, tam biały człowiek to ciekawostka. Tam się wybierają  tylko antropolodzy, którzy jadą tam zobaczyć inne kultury, zobaczyć inne szczepy itd. Bo któż by pokonywał tyle kilometrów żeby zobaczyć np. kobiety noszące kamienie w nosach.