Izabela Zatorska legend biegów

Izabela Zatorska legend biegów, najbardziej zasłużona  i utytułowana polska zawodniczka, wielokrotna Mistrzyni Polski, Europy i Świata w biegach. Kilkukrotna Mistrzyni Świata i Europy w Canicross (bieganie z psem). Prekursorka biegów górskich w Polsce. Kobieta cechująca się niesamowitą wolą walki i determinacji. Osoba, która nigdy się nie poddaje, a w dążeniu do marzeń nie zatrzyma jej nawet rozpędzony dwutonowy Jeep. Jest Pani najbardziej utytułowaną zawodniczką w Polsce. Jest Pani również  uważana za prekursorkę  biegów górskich  w Polsce . No można tak powiedzieć, zgadzam się z tym w stu procentach. Kiedy ja zaczynałam biegać biegi górskie w Polsce, były słabo znaną dyscypliną i  myślę, że dzięki moim sukcesom, które wtedy odniosłam zrobiła się bardziej popularna i ludzie zaczęli się tą dyscypliną bardziej interesować. Dzisiaj mamy w Polsce całą rzeszę miłośników biegów górskich. Mistrzostwa Świata są organizowane od ponad czterdziestu lat. Bardzo prężnie ta dyscyplina rozwija się w krajach alpejskich tj.

Włochy, Austria Niemcy, Szwajcaria i tam w tej dyscyplinie startuje więcej osób niż np. w biegach płaskich, ulicznych. Po prostu góry mają coś w sobie, jest to kontakt z naturą, swoboda, wolność, trudno to porównać z biegami ulicznymi np. ze stadionem gdzie biegamy za wynikiem licząc okrążenia.  Góry przyciągają jak magnes, ładują niesamowitą energią, a na koniec wyciszają i nie  ma tam pogoni tylko za wynikiem. Ten wynik i tak jest  za każdym razem inny, czas na każdej górze jaki zdobywamy  jest z goła odmienny nie można go porównać jak np. w biegu maratońskim, czy biegu na dziesięć km.  Zdobywając za każdym razem szczyt , walczymy nie tylko z  zawodnikami, którzy biegną koło nas, ale przede wszystkim z samym sobą i z dziką naturą, która łatwo się nie daje pokonać i dlatego góry i ludzi związanych z nimi darzę wielkim szacunkiem..

Coraz więcej ludzi startuje w biegach górskich niedawno biegałam na Magurkę w  Bielsku Białej. Start był w takiej dzielnicy Straconka. Bieg długości 6,5 km- startowało prawie trzysta osób. Naprawdę w przeciągu można powiedzieć ostatnich dziesięciu lat góry stały się tak modne i tak zaczęły fascynować ludzi, że często ktoś kto ma dosyć tupania po asfalcie przechodzi na biegi górskie. Dobrym przykładem na taki stan rzeczy jest moja koleżanka z Warszawy, która biega od trzech lat  i mówi, że ma dość tego biegania po asfalcie i wdychania spalin. Biega co prawda amatorsko, kiedyś wspomniała, że chce przyjechać i spróbować biegania po górach. Przyjechała spróbowała i zakochała się w tej dyscyplinie. Tak się jej to spodobało, że wzięła kalendarz biegów górskich i oświadczyła, że od dziś będzie jeździć na wszystkie zawody w Polsce, że ma już dość biegania biegów ulicznych, a po górach czuje się fantastycznie.

Od jakiegoś czasu staruje Pani w zawodach Canicross (bieganie z psem) ?

Biegam od 35 lat i przechodziłam przez wszystkie etapy lekkiej atletyki poprzez bieganie na bieżni, biegi uliczne, crossy potem maratony, półmaratony i na końcu biegi górskie, które są moją największą pasją. A bieganie z psem to jest to co zawsze mi się podobało. Biegam z psem od sześciu lat. Zaczęłam biegać dokładnie po wypadku, który miałam w Nigerii wtedy kupiłam sobie pieska. Canicross to konkurencja która zawsze bardzo mi się podobała, w ogóle  kocham psy, kocham zwierzęta. Zawsze chciałam mieć psa tylko nigdy nie miałam na to czasu ze względu na trening biegowy. No, ale w końcu się zdecydowałam i ta przygoda z  Canicrossem odparu dobrych lat.  Rudi  pochodzi ze specjalnej hodowli, jego matka była czempionką Czech, ojciec tak samo to wielokrotny medalista  mistrzostw Polski- i on jest właśnie z takiego miotu dlatego jest bardzo mocny i silny. Canicross   to bardzo ciekawa konkurencja, pies jest na specjalnej uprzęży przypięty do partnera.

To dość ciężka konkurencja, która wymaga od zawodnika ogólnej sprawności i dobrego kontaktu z psem. Jeśli nie ma dobrego kontaktu między człowiekiem i psem to zawodnik po prostu przegrywa. Zawodnik i pies tworzą dosłownie i w przenośni nie rozerwalny team. Tak jak mówiłam zawsze lubiłam zwierzęta, a jak kupować psa to takiego, który będzie mi towarzyszył w treningach i robił to co ja lubię. Nie biorę udziału w  każdych zawodach. Startuję tylko w Mistrzostwach Polski, Świata i Europy i do tej pory udało nam się wywalczyć trzykrotnie tytuł Mistrzyni Europy oraz dwukrotnie Mistrzostwo Świata. Rudiego nie zabieram na moje indywidualne treningi, bo po treningu z nim bardzo bolą mnie nogi. Rudi jest bardzo energiczny mocno ciągnie i niestety  trudno jest go zatrzymać.

Pies  ma prędkości początkowe o wiele większe od człowieka. Pierwsze półtora kilometra potrafi biec z prędkością od pięćdziesięciu do sześćdziesięciu km na godzinę. Wyobraź sobie, że ktoś przywiązuje cię do samochodu rozpędza się do sześćdziesięciu km na godzinę i każe biec. Jest to dokładnie takie samo uczucie, a ty musisz się utrzymać na nogach. Dwa lata temu zdarzyło mi się podczas startów na Węgrzech na Mistrzostwach Świata czy Europy już nie pamiętam. Start był lekko z góry i Rudi taką prędkość rozwinął, że po przebiegnięciu pięciu, sześciu kroków już nie dałam rady tak szybko przewracać nogami i upadłam, a Rudi ciągnął mnie po trawie. Dopiero po trzydziestu metrach pies się odwrócił i zorientował, że jego pani leży na ziemi. Wtedy się zatrzymał i poczekał aż się podniosę i będę mogła biec dalej. Tak że właśnie tak to wygląda.

Tak znana i tak utytułowana zawodniczka, Pani nazwisko znane jest przecież na całym Świecie, może trenować zawodników nie tylko w Polsce ale i na świecie. Każdy klub na pewno  przyjmie Panią z otwartymi rękami ? 

Jestem trenerem drugiej klasy lekkiej atletyki , ukończyłam kierunek trenerski na AWF- ie w Krakowie. Na razie zajmuję się trenowaniem swojej córki, po prostu nie mam czasu na to.  Żeby być dobrym trenerem to trzeba być cały czas ze swoim podopiecznym. Trenowanie kogoś przez Internet nie ma sensu. Co chwila dostaje e-maile z prośbą o napisanie planu treningowego, ale nie da się kogoś w ten sposób trenować. Ktoś  kto się na tym nie zna to wydaje  mu się, że to jest takie proste napisać plan treningowy nie znając danej osoby.

To nie ma sensu, taki trening można znaleźć w internecie bez żadnego problemu. Trener jest po to żeby być na treningu, cały czas, czuwać nad zawodnikiem pokazywać co robi źle, korygować błędy i w tedy to się sprawdza. Wiem, że nie podołała bym temu w tej chwili bo sama trenuję, staram się żeby to miało jeszcze charakter profesjonalny i choć mam już 49 lat  nie wstydzę się tego wieku, bo i czego. Nadal jestem grożną rywalką dla dużo młodszych przeciwniczek. Myślę, że wręcz odwrotnie to one powinny być zawstydzone, że przegrywają ze mną, a ja jestem dumna z tego, że jeszcze potrafię dotrzymać im kroku. Choć lata mojej świetności już minęły. To tak jak wspomniałeś w biegach górskich osiągnęłam już prawie wszystko. Udało mi się cztery razy zdobyć Puchar Świata, dwa razy byłam Mistrzynią Europy ,trzykrotnie wicemistrzynią Świata, nie liczę tu medali Mistrzostw Polski, no i jak zauważyłeś jestem już jakąś historią tej dyscypliny. Jestem zawodniczką, która przeszła w swojej karierze wszystkie etapy biegowe.

Zaczynałam od szkolnych biegów przełajowych gdzie mając 155 cm wzrostu i dwa kucyki zauważył mnie nauczyciel wf-u na jakimś tam sprawdzianie i powiedział ty będziesz biegać, nie pomylił się dobrze trafił. Potem pojechałam na  zawody, gdzie wygrywałam z dziewczynami trzy lata starszymi, które trenowały dłużej ode mnie i były jak by się mogło wydawać bardziej doświadczone. Czyli jakiś tam talent do biegania przejawiałam trzeba było tylko ten diament oszlifować? Miałam to szczęście, że całe życie trafiałam na dobrych trenerów, którzy nie” piłowali mnie”, od  początku stawiając tylko na zdobywanie medali- tylko bardzo mądrze mną kierowali. Moi trenerzy kładli nacisk na sprawność i przygotowanie ogólno rozwojowe, bardzo powoli dawkując obciążenia. Jestem chyba jedynym przykładem zawodniczki która przez cały okres trwania kariery biegaczki  (ponad trzydzieści lat) nie uległa żadnej poważnej kontuzji  sportowej nie licząc wypadku samochodowego który miałam z nie swojej winy oczywiście.

Myślę, że było to efektem tego, że zawsze byłam w dobrych rękach to znaczy nic nie było osiągane na siłę. Wręcz odwrotnie ja czaszami robiłam błędy treningowe, bo biegałam za dużo,  i musiano mnie stopować. Teraz treningi wyglądają inaczej stawia się na pierwszym miejscu medale, bo medale przelicza się na punkty, punkty na pieniądze. Powiedzmy sobie szczerze w sport weszły pieniądze, na początku mojego biegania nagrodami był proporczyk, piłka czy dyplom. W tej chwili biegi uliczne bardzo agresywnie weszły w ten świat biegowy. Jest to dobre, bo jogging jest modny na całym świecie więc musiał dotrzeć też do nas, a co za tym idzie komercja. Zawodniczki, które naprawdę mały talent mogłyby  pobiegać na bieżni, dostać się na olimpiadę, zrobić karierę sportową bardzo szybko skończyły , łapiąc kontuzje lub przechodzą na szosę zajmując się zarabianiem pieniędzy. Ja tak jak mówię trafiłam na taki dobry czas i grunt. Mogłam się wykazać, można powiedzieć w każdej  dziedzinie czyli startując na bieżni w crossach gdzie  osiągałam sukcesy na miarę Mistrzostw Polski. Potem poszłam bardziej w stronę biegów ulicznych , maratonów, pół maratonów i tu też odnosiłam sukcesy. 

W 2001 roku w Japonii w półmaratonie pobiegałam 1.11.53 to był wynik, który klasyfikował się w pierwszej 15 na świecie, to był na prawdę dobry wynik, który do tej pory znajduje się na trzecim, czwartym miejscu w historii polskiego półmaratonu.  To samo w maratonie- wynik z Berlina 1;33;45 to jeden z lepszych wyników w Polsce, który dał mi nominacje na olimpiadę. Na którą nie pojechałam , gdyż zaszłam w ciążę. Do tej pory należy do mnie najlepszy wynik na 25km -1,28,04 również z Berlina . Po biegach ulicznych i maratonach przyszedł czas na biegi górskie, które stały się moją pasją i powoli odchodziłam od biegów ulicznych i na bieżni, poświęcając się treningowi przygotowującemu do  wysiłku w górach.

Jest Pani  bardzo zajętą osobą, treningi starty w zawodach, prowadzi Pani agroturystykę, w każdej dziedzinie działalności odnosi Pani sukcesy. Jak znajduje Pani na to wszystko czas i jaki jest klucz do sukcesu ?

Żeby coś robić to trzeba to kochać, lubić, trzeba się temu poświęcić. Bieganie to jest pasja mojego życia jej się poświęciłam i dlatego mi się udało i wychodzi mi można powiedzieć nadal.  Jak ja to zrobiłam? Tłumaczę mojej córce, która ciągle mi powtarza, że nie ma czasu na szkołę i treningi. Mówię  jej, masz dopiero 14 lat, masz tylko do połączenia dwie rzeczy szkołę i treningi.

Musisz to połączyć chcąc być dobrym sportowcem nie możesz zostawić szkoły poświęcając się tylko treningom, bo to ma krótkie nogi. Sportowiec, który nie ma zawodu tak naprawdę w pewnym momencie może pozostać na lodzie, kariera sportowca jest bardzo przewrotna w każdej chwili może zdarzyć się kontuzja, skręcisz nogę, złamiesz nogę, choroba  i po karierze.

Najważniejszy jest charakter, psychika i chęć osiągnięcia wyznaczonego celu. Wszystko można pogodzić. W pewnym momencie mojego życia byłam w bardzo trudnym okresie, bo pierwsze dziecko urodziłam na drugim roku studiów. Nie miałam rodziców, mój tato zmarł jak miałam dziesięć lat, a mama wyjechała za granicę (żebyśmy z bratem mogli studiować, bo było bardzo ciężko). Tak więc od piętnastego roku życia wychowywałam się sama. Może dlatego musiałam się szybko nauczyć systematyczności. Wiedziałam, że wszystko zależy ode mnie, przecież mogłam wybrać dyskoteki, alkohol, narkotyki jako młoda dziewczyna nie mająca nad sobą żadnej kontroli mogłam łatwo dokonywać złych decyzji. Nie zrobiłam tego wybrałam sport.

Byłam bardzo młodą, bo zaledwie piętnastoletnią dziewczyną  kończącą podstawówkę i wtedy podjęłam decyzję i myślę, że bardzo odpowiedzialną.  W tej decyzji pomogło mi również środowisko w jakim się wychowałam. Jak wcześniej wspomniałam byli to ludzie, dla których sport był bardzo ważny. Idąc pierwszy raz do klubu Beskid Nowy Sącz poznałam tam grupkę młodych sportowców  dla których bieganie było czymś naprawdę ważnym. Również dla mnie bieganie zrobiło się bardzo ważne, i wybrałam sportowe życie pełne wyrzeczeń  zamiast dyskotek i innych przyjemności młodego wieku. No a wracając do tematu będąc na studiach ja wiedziałam, że muszę iść na trening, potem na wykłady, a następnie nauka a między tym opieka nad dzieckiem.  Nie mogłam tego rytmu za bardzo  zmienić, bo zdawałam sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobię w danej kolejności to w dalszej części dnia nie będę miała po prostu na to czasu.

Gdybym nie miała nic do roboty to mogłabym np. przełożyć trening z 11 na 16-tą , albo przełożyć trening na następny dzień. A tak o dziesiątej trening, dwunastej wykłady, trzynasta to karmienie dziecka w ten sposób przeciągnęłam całe studia. Dziecko to nie problem, wręcz namawiam dobre biegaczki do szybkiego macierzyństwa-po porodzie kobieta bardzo szybko się regeneruje, wraca do sił i jest mocniejsza niż była. Na studiach  było dużo  młodych matek, które się na zmianę opiekowały dziećmi.

Pamiętam, że z wykładów zwalniałam się na karmienie, tak więc jeśli się chciało to można  było wszystko  pogodzić. Myślę, że schody zaczynają się później po skończeniu uczelni kiedy jest praca, kolejne dzieci, problemy dnia codziennego, w tej chwili jest również agroturystyka, którą prowadzę, jest pies i w tym momencie trzeba postawić na coś, czy stawiamy na sport czy już bardziej na rekreację.

Wypadek w Nigerii o mały włos nie przekreślił Pani kariery ?

W 2006  roku uległam wypadkowi samochodowemu, to kolejny ciężki okres w moim życiu. Nie byłam już młodą zawodniczką choć ciągle jeszcze liczącą się, również na świecie. Pojechałam do Nigerii na Puchar Świata. Jechałyśmy  samochodem osobowym na start wąską drogą przez dżunglę, gdy nagle kierowca stracił panowanie nad pojazdem . Auto czterokrotnie dachowało, najgorzej na tym wyszłam ja i Czeszka Anna Pichertowa też bardzo znana zawodniczka jeśli chodzi o biegi górskie, parokrotna Mistrzyni Europy i Mistrzyni Świata. W Nigerii służba zdrowia jest na dość niskim poziomie, w szpitalu leżałyśmy na siennikach. Pamiętam, że bardzo bałam się zarażenia wirusem hiv, bo w tym szpitalu 90% ludzi umierało właśnie na tą chorobę. Tak wiec podczas, gdy robili mi zastrzyki przeciwbólowe z morfiny bardzo mnie to wtedy  martwiło.

Po wylądowaniu w Katowicach odebrała mnie z lotniska koleżanka, gdy przyjechałam do Krosna pojechałam do szpitala gdzie lekarze nie mogli uwierzyć, że w takim stanie wróciłam   z  Nigerii i jeszcze pokonałam trasę z Katowic do Krosna. Przewieziono mnie karetką  do Rzeszowa gdzie jak powiedzieli lekarze tylko dlatego, że uprawiam sport  i moja obudowa mięśniowa jest tak mocna to nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego. Złamane miałam kompresyjnie 2 kręgi piersiowe 11 i 12 , i tylko mięśnie, które trzymały kręgosłup spowodowały, że te kręgi się po prostu nie rozsypały. Stwierdzono szereg innych uszkodzeń, które były efektem wypadku m.in. złamane cztery żebra, jedno w dwóch miejscach-  wbite w płuco, złamany obojczyk, łopatka, wstrząs mózgu no i odma płuc.

Droga do domu musiała być piekłem ?

To było straszne bardzo bolało, brałam lekarstwa przeciw bólowe, dowiedziałam się że w Nigerii podawano mi morfinę, czego na początku nie wiedziałam. Tłumaczyło to halucynacje jakie miałam- ogromne motyle w kolorze żółtym, które latały nad moim łóżkiem do dziś nie mogę zapomnieć tych motyli?- były piękne.

Lekarze zapowiedzieli koniec kariery ?

Lekarze w Rzeszowie postawili diagnozę, mówiąc wprost Pani Izabelo proszę poszukać sobie nowego hobby, może szachy, bo do biegów górskich już Pani nie wróci..  Lekarze nie wiedzą jednak, że stawiając taką diagnozę osobie, która przez całe życie była aktywna sportowo, mówiąc że to już koniec-mogą ten koniec przyspieszyć, a nie wyleczyć. Po trzydziestu latach biegania do łóżka podchodzi jakiś człowiek i mówi, Pani Izo mam złe wieści mówiąc krótko po zawodach. Ja byłam tym bardziej załamana niż moim stanem zdrowia.

Gdybym ich posłuchała i nie próbowała wrócić do sportu to dziś byłabym wrakiem człowieka, bo chyba już nie pozbierała bym się do normalnego funkcjonowania. Podczas kolejnego prześwietlenia klatki piersiowej lekarze byli w szoku, bo okazało się, że żebra powskakiwały na swoje miejsca i wszystko fantastycznie się goi. Jeśli jest wola walki to nie należy się poddawać. U sportowców ta regeneracja przebiega znacznie szybciej organizm jest przyzwyczajony do przyspieszonej regeneracji  przeciążeń i kontuzji- no i pozytywne myślenie, że ja muszę być zdrowa i już ?.

Wiele osób by się poddało, uznając diagnozę za wyrok Pani się nie poddała ?

Nie uznałam diagnozy lekarzy za wyrok, bo nie wierzyłam w to, że ja nie wrócę do biegania. To że nie będę stawała na podium i że nie będę już mistrzynią to mi w niczym nie przeszkadzało. Ja chciałam po prostu wrócić do biegania z powrotem i nie uważałam, że jest to nie możliwe.

Pierwsze treningi były bardzo trudne, a było to spowodowane przebytą odmą płuc, zresztą do dziś  płuca nie ma już takiej pojemności jak kiedyś. Przez to jestem mniej wydolna oddechowo, niż  przed wypadkiem, no i kręgosłup też daje mi we znaki szczególnie po treningach i startach ze zbiegami. Najważniejsze, że znowu biegam i robię to co lubię, no i nadal jestem zagrożeniem dla młodej generacji biegaczek górskich. Jak już mówiłam, dla mnie nie jest wstydem z nimi przegrać. A każdy udział w zawodach mnie uskrzydla podnosi na duchu i pokazuje, że da  się pokonywać pewne bariery, przekonania czy stereotypy.

Startowała Pani w zawodach, które uważane są za extremalne i bardzo niebezpieczne dla zawodników ?

Alaska - Mistrzostwa Świata to się działo podczas lata na Alasce, ale pogoda zrobiła nam psikusa i w tym dni spadł śnieg,  warunki były z goła inne niż się spodziewaliśmy- ostre powietrze bardzo mocne śliskie zbiegi. Ja takich zbiegów nie lubię no i śnieg, ale w śniegu biega się przecież i u nas bo i np. w biegu na Kasprowy w tamtym roku śnieg był po kolana.

Często na Pucharze Świata w Bergen w Niemczech to miejscowość, która leży na granicy Niemiec i Austrii też końcówka biegu przebiega po śniegu. Najtrudniejszym wyzwaniem był Półmaraton gorski w Malezji na wyspie Borneo na  Górę Kanibalu ( 4200 m. npm.) i z powrotem. Star był w dżungli gdzie wilgotność wynosiła prawie 100%,  a temperatura koło 40 stopni. Nawrót natomiast był na szczycie, gdzie temperatura spadała poniżej zera-  to były extremalne warunki. Już na starcie przepoconą koszulkę można było wykręcać , a na górze  ta sama koszulka na grzbiecie zamarzała, ręce grabiały i nie można było złapać liny, bo bliżej szczytu trzeba się było na nich podciągać.

W tym biegu startuje się na własną odpowiedzialność, zdarzały się tam  wypadki śmiertelne ludzie odpadali od liny lub padali z wyczerpania. Był to dla mnie bardzo ciężki bieg zdobyłam tam trzecie miejsce choć na trzy kilometry przed metą byłam jeszcze druga. Na cztery km przed metą upadłam na skałach i rozbiła sobie kolano. Do dziś mam po tym pamiątkę w postaci blizny. Upadek spowodował  utratę drugiej pozycji. Krew tak bardzo mi się lała, że miałam zalany cały but ,  co jakiś czas wycierałam ręką kolano a potem nie świadomie wycierałam sobie twarz z potu tak więc na metę dobiegłam cała we krwi ledwo widząc na oczy i na ugiętych kolanach.

Po przekroczeni linii mety zemdlałam,a  przytomność odzyskałam dopiero podczas zabiegu szycia kolana.. Co ciekawe na nastypny dzień w Malezyjskiej gazecie ukazało się duże zdjęcie jak wpadam taka zakrwawiona i wycieńczona na metę, a zdjęcia osoby, która wygrała ten morderczy bieg było bardzo małe. To jest specyficzne dla krajów azjatyckich takich jak np. Malezja, Chiny, Japonia dla nich ważny jest wysiłek.  Jak widzą, że człowiek cierpi pokonuje swoje słabości to dla nich jest to prawdziwy zwycięzca, oni krzyczą do zawodników gambaet tzn. w dosłownym tłumaczeniu daj z siebie wszystko, czyli każdy jest mistrzem dla siebie.

Zawody może wygrać tylko jeden, ale każdy może pokonywać swoje słabości i to jest dla niech bardzo ważne. Dlatego Japończycy czasami są tak świetnymi aktorami oni przybiegając na metę dla tłumu udają zmęczenie padają na ziemie, żeby ten wysiłek został bardziej doceniony. Bo jak zawodnik kończy bieg uśmiechnięty to dla nich znaczy, że on mógł przebiec trasę szybciej on nie dał z siebie wszystkiego. Dlatego ja dla nich byłam takim symbolem walki gdy wpadłam zakrwawiona na metę i zemdlałam.

Każdy zawodnik który bierze udział w tak trudnej dyscyplinie jak biegi górskie musi walczyć nie tylko z terenem, ale przede wszystkim ze swoimi słabościami ?

Tak, ja darzę wszystkich biegaczy nie tylko tych najlepszych wielkim szacunkiem za to,  że mimo braku przygotowań , czy np. mieszkają w miejscach gdzie niema w ogóle gór, chcą się  mimo wszystko zmierzyć z tą piękną i zarazem bardzo trudną i ciężka dyscypliną. Wiedzą, że nie wygrają biegu i to wcale nie jest dla nich najważniejsze. To co sprawia im radość to sam udział w zawodach, przebiegnięcie trasy, niesamowite widoki, zdobycie kolejnego szczytu i przezwyciężenie własnych słabości- to jest super. I to oni właśnie podziwiają nas profesjonalistów, i uczą się od nas. Wiem , że oni czasami więcej wysiłku włożą w przebiegniecie tego dystansu niż ja. Po biegu często podchodzą do mnie, gratulują i pytają jak trenuję- korzystają z mojego doświadczenia, a ja chętnie się z nimi tym dzielę.

Biegi anglosaskie nie należą do Pani ulubionych ?

Kiedyś było mi w wszystko jedno czy startuję w biegach alpejskich czy anglosaskich, ale po wypadku ze względu na urazy kręgosłupa zdecydowanie wolę alpejskie, czyli zdobywanie biegiem szczytów gór ?.  Biegi anglosaskie typu Kinabalu, czy nawet takie jak były u nas podczas  MP w Iwoniczu –Zdroju są bardziej niebezpieczne, kontuzjogenne ( upadki, skręcenia nóg) i dłuższy jest proces regeneracji obolałych mięśni po biegu. Wracając do biegu w Iwoniczu, cieszę się , że impreza się udała, wszyscy byli zachwyceni trasą i jej skalą trudności. Bieg został zaliczony do jednych z najcięższych biegów w Polsce, ale zarazem bezpiecznych. Mam nadzieję, że te Mistrzostwa Polski wejdą już na stałę do kalendarza biegów górskich. A Góra Przedziwna będzie co roku przyciągać najlepszych „górali” jak i tych którzy chcą się sprawdzić w tej pięknej dyscyplinie.

Nie jest Pani rodowitą Krośnianką ?

Nie, pochodzę z Beskidu Sądeckiego wychowałam się w Piwnicznej, potem mieszkałam w Nowym Sączu. A do Krosna trafiłam po studiach. Ukończyłam AWF w  Krakowie, a było to w takim okresie, gdzie nie było żadnego problemu z pracą wręcz przeciwnie poszukiwano nauczycieli wychowania fizycznego. Tak się szczęśliwie złożyło, że zaproponowano mi pracę właśnie tutaj i to z mieszkaniem w bloku. Jak powiedziałam wcześniej był to okres gdzie po moich studiach bez problemu mogłam znaleźć pracę, ale z mieszkaniem było trochę gorzej.

Postanowiliśmy z mężem skorzystać z tej okazji i tak znalazłam się w Krośnie. Czternaście lat temu przeprowadziliśmy się do Wrocanki gdzie wybudowaliśmy dom. Kupiliśmy tu również dwa domy, które odremontowaliśmy i w tej chwili prowadzę w nich agroturystykę. A tak w ogóle to urodziłam się w Paczkowie na Dolnym Śląsku był to całkowity przypadek, gdyż moja mam będąc ze mną w siódmym miesiącu ciąży wybrała się na wycieczkę w stronę  Sudetów. Podczas wycieczki moja mama dostała buli porodowych i została przewieziona do szpitala, gdzie mnie urodziła. Przeleżałam tam na oddziale noworodkowym w inkubatorze trzy miesiące. Także moje miejsce urodzenia jest całkowicie przypadkowe.

Wielokrotnie kibice wybierali Panią w plebiscytach na najpopularniejszego sportowca. Pani zmagania zostały również docenione przez Prezydenta ?

Tak, najbardziej sobie cenię właśnie uznanie kibiców i swoich wiernych fanów. Dużą satysfakcję  sprawia mi jak podczas treningów ludzie mnie pozdrawiają gratulują i życzą dalszych sukcesów. Jest to bardzo szczere i spontaniczne dlatego też bardzo lubię z tymi ludźmi rozmawiać, i tak naprawdę to dla nich jeszcze tak długo biegam. Również w szkole gdzie uczę I LO im. Mikołaja Kopernika w Krośnie jestem w śród uczniów rozpoznawana nie tylko jako zwykły wuefista , ale jako mistrzyni w swoim fachu.

Moje osiągnięcia wzbudzają w nich szacunek i pozytywny autorytet do naśladowania- i właśnie dlatego bardzo sobie cenię wielokrotne zwycięstwa w plebiscytach na najlepszego sportowca  Podkarpacia, czy Polski Południowo Wschodniej. Wiem, że Ci ludzie naprawdę doceniali mój wysiłek i to co zrobiłam dla sportu Polski i Podkarpacia, ia to im bardzo dziękuję.